Kilka dni temu zdecydowaliśmy się na wizytę we Wrocławiu. Miasto jest nam znane (mieszkamy zaledwie 80 kilometrów od stolicy dolnośląska). Była to nasza druga wizyta, w celach turystycznych. Pod wpływem impulsu zdecydowaliśmy się na godzinny rejs malutkim katamaranem .
Na początku miałam opory przed wejściem na pokład małej chybotliwej łódki, ponieważ cierpię na silną chorobą morską. Jednak moje obawy były płonne. Mimo odczuwalnego chybotania przez całą podróż nie odczułam dyskomfortu. Wnętrze stateczku było stylowo urządzone. Do naszej dyspozycji były wygodne białe kanapy i stoliczek. Podczas rejsu łodzią kierował doświadczony kapitan. Cały czas opowiadał nam ciekawe historie na temat mijanych obiektów i Wrocławia. W godzinę dokładnie opisał nam charakter tego niezwykłego miejsca. Po tej wycieczce odkryłam, jak niewiele wiem o tym niesamowitym, tętniącym życiem mieście. Zaskoczyło mnie również przygotowanie kapitana. Kiedy dowiedział się o mojej przypadłości, poinstruował mnie , co należy zrobić by objawy się nie nasilały. Pod koniec wycieczki zerwał się wiatr i ochłodziło się, ale nasz przewodnik zaoferował nam koce. Dodatkowo ta forma zwiedzania sprzyja środowisku, ponieważ łódka jest napędzana dzięki energii i pobranej przez panele słoneczne umieszczone na jej dachu.
Myślę, że ta część wyprawy do Wrocławia, będzie niezapomnianym wspomnieniem. Gorąco polecam city boats każdemu, kto chce poznać miasto z innej perspektywy lub odpocząć po dniu pełnym przeżyć rozkoszując się chłodnym spokojem Odry.